Luz w głowie

Cały weekend spędziłam podejmując różnorakie próby „poluzowania” sobie w głowie i w mięśniach, w celu obniżenia poziomu życiowego napięcia. Znasz to ze swojego doświadczenia?

Nie zawsze musisz mieć plan...

Nie zawsze musisz mieć plan…

Jestem niezłym ekspertem, jeśli już nie mistrzem, planowania, nieoddychania (czasem zapominam oddychać skupiona na ambitnych zadaniach, a czasem oddycham płyciutko gnając kurcgalopkiem przez życie), analizowania potencjalnych zagrożeń, a tym samym budowania napięć (pisałam już wcześniej o napięciach Rodzaje życiowego napięcia), tych dodatnich i tych ujemnych. Tak, już wiem, że oba ich rodzaje są świadectwem zaangażowania oraz tego, że żyjemy. Cóż z tego, skoro te ujemne nie służą ani mnie, ani tobie, ani ludziom, którzy mają z nami do czynienia, kiedy jesteśmy „napięci”.

Jak już wspomniałam, cały weekend pracowałam nad zredukowaniem ujemnego napięcia, które wytworzyłam w swojej głowie i w mięśniach.

Samoświadomość – najlepsze remedium

To napięcie, w moim przypadku, najczęściej jest związane z:

  • niecierpliwością w oczekiwaniu na sukces
  • sztuką wyznaczania sobie nadmiernie wyśrubowanych i ambitnych celów
  • braniem na siebie zbyt wielu wyzwań w jednym czasie
  • odraczaniem świętowania do czasu „grand finale” realizowanych projektów, w miejsce podzielenia ich na mniejsze etapy, które też zasługują na poczucie satysfakcji z nimi związane
  • brakiem umiejętności mentalnego odpoczywania w warunkach miejskich – nie mogę, przecież, stale wyjeżdżać do Toskanii, żeby złapać dystans do roboty:)

Jak sobie zrobić luz w głowie?

Wydaje mi się, że mój przepis trudno będzie nazwać dobrą praktyką, ale i tak podzielę się swoimi sposobami – może coś dla siebie znajdziesz. Kolejność działań jest nieprzypadkowa. Trzeba zatem:

  1. Porządnie się na siebie wnerwić – w końcu, ile można jeszcze przyjąć napięcia na jedną klatę i kto powiedział, że mam w tym pobić Rekord Guinessa. Zmierzyć negatywne napięcie w głowie i mięśniach na skali 0 ______________ – 10, skanując uważnie własne ciało.
  2. Poużalać się nad sobą w związku z tym, że się wpadło w pułapkę napięcia tak ujemnego, a zarazem silnego. Jeszcze bardziej użalić się nad sobą po ustaleniu, że, poza tobą samym, nie ma nikogo innego odpowiedzialnego za zarządzanie twoim napięciem.
  3. Dobrze nazwać czynniki budujące napięcie i „problemy”, które je generują. Rozrysować ich mapę, obejrzeć każdy element, zastanowić się, skąd się wziął i jak się go pozbyć.
  4. Włączyć telewizor i posłuchać najnowszych newsów, które natychmiast pokazują rozmiar dramatycznych wydarzeń na świecie i na ich tle, skalę twoich „problemów”.
  5. Znaleźć przyjaciela, który ma czas cię wysłuchać.
  6. Opowiedzieć przyjacielowi o stanie, do którego się doprowadziłeś. Na ramieniu przyjaciela porządnie się wypłakać/ opłakać własną głupotę prowadzącą do wyolbrzymiania małych spraw do rozmiarów góry lodowej.
  7. Zdefiniować 5 powodów, które czynią cię człowiekiem szczęśliwym na tle nieszczęść dotykających ludzi na świecie – pierwszym już dysponujesz, chlipiąc w jego rękaw.
  8. Ustalić jedną małą zmianę, jedną rzecz, zły nawyk wpływający na poziom stresu i wysokość napięcia w twojej głowie, który zmienisz od zaraz, najpóźniej od jutra rana.
  9. Podjąć jakąś intensywną aktywność fizyczną. Zmęczyć się i zafundować sobie strzał naturalnych endorfin do mózgu.
  10. Wyspać się porządnie, po utuleniu się ciepłem drugiego człowieka lub brzmieniem dobrej muzyki. Przed zaśnięciem, wybaczyć sobie, że się nie jest doskonałym i wolnym od grzechu „tworzenia napięć” – pochwalić się za podjęcie wyzwania i zmierzenie się z własnym napięciem.

Wstałam dziś lżejsza o jakieś 6 punktów na 10-stopniowej skali życiowego ujemnego napięcia. Czego i Tobie z całego serca życzę. Jeśli znasz jakieś dobre sposoby pozwalające zredukować napięcie w mięśniach i w głowie, podziel się, proszę.